Samoloty naddźwiękowe, których symbolem były samoloty Concorde, bardzo przemawiały do wyobraźni i swego czasu wywoływały wypieki, nie tylko na mojej twarzy.
Czasy przelotów z Londynu, czy Paryża do Stanów zostały zredukowane do około trzech godzin. Niepowtarzalny design, innowacyjność i ta „kosmiczna” prędkość powodowały, że tylko je chciało się rysować w zeszycie. Panującej we wnętrzu ciasnoty i stosunkowo spartańskich warunków, na zdjęciach nie było widać. Za to podobno na lunch podawany był homar.
Wyjątkowość tego brytyjsko-francuskiego projektu oznaczała wiele, wiele franków i funtów wpompowywanych w biznesowe silniki tego przedsięwzięcia. Podobno już na etapie wdrożeniowym, jasnym się stało, że całe przedsięwzięcie biznesowo się „nie spina” i patrząc obiektywnie, projekt ten nigdy nie powinien wejść w fazę produkcyjną.
Na pewno słyszałeś kiedyś o tzw. efekcie Concorde’a czy o tzw. pułapce utraconych kosztów.
Upraszczając, tak określana jest sytuacja w której obiektywna analiza faktów powinna doprowadzić do zaniechania jakiegoś przedsięwzięcia, ale wygrywa jednak wola kontynuowania czegoś, co już nie ma szans zakładanego pierwotnie sukcesu.
Czytaj dalej Czy jest prawnik na pokładzie? Czyli dylemat efektu Concorde’a.