Samoloty naddźwiękowe, których symbolem były samoloty Concorde, bardzo przemawiały do wyobraźni i swego czasu wywoływały wypieki, nie tylko na mojej twarzy.
Czasy przelotów z Londynu, czy Paryża do Stanów zostały zredukowane do około trzech godzin. Niepowtarzalny design, innowacyjność i ta „kosmiczna” prędkość powodowały, że tylko je chciało się rysować w zeszycie. Panującej we wnętrzu ciasnoty i stosunkowo spartańskich warunków, na zdjęciach nie było widać. Za to podobno na lunch podawany był homar.
Wyjątkowość tego brytyjsko-francuskiego projektu oznaczała wiele, wiele franków i funtów wpompowywanych w biznesowe silniki tego przedsięwzięcia. Podobno już na etapie wdrożeniowym, jasnym się stało, że całe przedsięwzięcie biznesowo się „nie spina” i patrząc obiektywnie, projekt ten nigdy nie powinien wejść w fazę produkcyjną.
Na pewno słyszałeś kiedyś o tzw. efekcie Concorde’a czy o tzw. pułapce utraconych kosztów.
Upraszczając, tak określana jest sytuacja w której obiektywna analiza faktów powinna doprowadzić do zaniechania jakiegoś przedsięwzięcia, ale wygrywa jednak wola kontynuowania czegoś, co już nie ma szans zakładanego pierwotnie sukcesu.
Taka jest w nas tendencja, do niekończenia czegoś, na czym nam bardzo zależy i w co włożyliśmy dotychczas wiele wysiłku, czasu czy środków. Zapominamy o tym, że aktualna analiza realnej sytuacji i prognoz oznacza definitywne wycofanie się z dalszych działań.
Jako prawnicy mamy wspierać klientów w różnych przedsięwzięciach, projektach czy zadaniach.
Miałem okazję obserwować sytuacje, w których przedsięwzięcia biznesowe znajdowały się na niebezpiecznym etapie, o którym mówi się właśnie jako o pułapce utopionych kosztów. Wpompowywane są środki finansowe w żywego trupa, dodatkowo bank kolejny raz godzi się, po niełatwych negocjacjach, na dalsze dostosowanie warunków obsługi zadłużenia, choć sam pewnie domyśla się, że warunki te obiektywnie nie są możliwe do realizacji.
Klient utwierdza się w przekonaniu, że skoro już tyle wysiłków włożył w projekt i skoro nawet bank nadal w niego wierzy, no to nie ma innego wyjścia, jak pchać dalej ten wózek.
My, jako prawnicy, patrzymy jednak na taką sytuację z pewnej perspektywy i bywa, że jesteśmy w stanie ocenić ją na zimno.
Efekt utopionych kosztów ma swoje zastosowanie także w innych sytuacjach.
Z moich doświadczeń najsilniej wyłaniają się tu spory, w tym te korporacyjne, które można w skrócie podsumować jako wojny o władzę w spółce. Prowadzenie takiej wojny w którymś momencie prowadzi do sytuacji, że straty (straty finansowe, wizerunkowe, utraceni kontrahenci, pracownicy) są tak wielkie, że de facto nie zostało już praktycznie nic, o co można walczyć. Walka jednak trwa nadal, właśnie z uwagi na naszą tendencję do niewycofywania się z istotnych dla nas działań, a jak wiemy każda wojna i wojenka potrafi przybierać priorytetowe znaczenie. Ta sytuacja może więc odnosić się do różnych sporów, nie tylko tych korporacyjnych.
Co więc powinniśmy zrobić w sytuacji kiedy zorientujemy się, że obserwujemy u naszego klienta efekt Concorde’a?
Mówić o tym, że najwyższy już czas wycofać się, czy milczeć? Wchodzić w butach do biznesu, czy skupić się jedynie na prawnych aspektach i proponować rozwiązania zabezpieczające naszego klienta oraz zwiększające szanse powodzenia przedsięwzięcia? Oto jest pytanie.
Pewnie nie ma jednej słusznej odpowiedzi na to pytanie. Sam skłaniam się mocno ku odpowiedzi, że warto choć zasygnalizować istnienie takiego problemu, zwłaszcza kierując się wzajemnym zaufaniem w oparciu o które działamy.
Pytanie jest więc wówczas jak to zrobić, jak zasygnalizować tę sytuację.
Tutaj istotną rolę może odegrać właściwe zadawanie odpowiednich pytań.
Być może warto pokusić się o próbę podsumowania poniesionych kosztów (w różnym wymiarze), podsumowania dalszych możliwych działań i ich kosztów, a także oceny prawdopodobieństwa powodzenia przedsięwzięcia.
Warto pomyśleć o takich pytaniach, które pozwolą klientowi samemu znaleźć właściwą odpowiedź w danej sytuacji. Jakie są szanse na powodzenie przedsięwzięcia? W jakiej perspektywie czasowej może to nastąpić i jakie środki będą jeszcze konieczne?
Wreszcie postawienie pytania, co musiałoby się wydarzyć, żeby został zaciągnięty hamulec i wrzucony wsteczny bieg.
Lubimy mieć poczucie, że to my podjęliśmy jakąś decyzję, a nie że zrobił to za nas ktoś inny.
Jeśli klient sam zrobi pierwszy krok, a właściwie przystanie na chwilę (na skutek twoich pytań), aby mieć czas na refleksję nad sytuacją w której się znajduje, pewnie łatwiej będzie mu podjąć odpowiednie działania, także te odwrotowe.
Wracając do ponaddźwiękowego Concorde’a, czy to już koniec z Supersonic?
Dobra wiadomość jest taka, że wizja superszybkich samolotów odrodziła się w niewielkim start-upie w amerykańskim Colorado, gdzie trwają prace nad Boom Overture. Podobno produkcja i eksploatacja ma być opłacalna (!), a zainteresowanie projektem zgłosiła w szczególności administracja amerykańska, na potrzeby Air Force One. Myślisz, że Joe Biden nim poleci?
To byłoby tyle na dziś.
Daj znać, jakie są Twoje sposoby reagowania w sytuacjach o których dziś wspominaliśmy.
Dziękuję, że dotrwałeś do końca tego lotu.